Dziecko, którym byłem, interesuje mnie i zarazem niepokoi. Zapewne nie mordowałem nikogo, oprócz lalek i gramofonów, niemniej należy wziąć pod uwagę, że byłem słaby fizycznie i obawiałem się represji ze strony dorosłych. Ojciec nie bił mnie nigdy, matka czasem kuksała, to wszystko, ale było wszak wiele innych, mniej bezpośrednich środków i sposobów, od reprymendy słownej po obostrzenia leguminowe. Gdyby czteroletnie dzieci dorównywały wszakże siłą rodzicom, świat nasz wyglądałby inaczej. Tworzą doprawdy gatunek wcale odmienny, na pewno nie są mniej skomplikowane od ludzi dojrzałych – a tylko ta komplikacja tkwi u nich w innym miejscu. Czy bowiem nie z rozpaczą w sercu rozwalałem zabawki? Czy nie żałowałem potem (niezależnie od nakładanych kar) ich utraty? Dlaczego, taki strachliwy, smakowałem w sytuacjach ryzykownych – naprawdę? Coś ciągnęło wszak, aby wychylać się z okna możliwie daleko, a dobrze wiedziałem, choćby dzięki historii „człowieka-muchy”, czym grozi upadek z drugiego piętra. Pamiętam też, jak przeraziłem wuja, kiedy zimą na wakacjach w Tatarowie wlazłem naraz pod lokomotywę pociągu, który miał właśnie ruszyć, żeby czym prędzej odłamać zwisający spod cylindrów sopel lodu. Bałem się bardzo, że pociąg ruszy i obetnie mi nogi, ale widocznie ów sopel był mi nadzwyczaj potrzebny. Czyżby to miała być tak zwana przez psychologów czynność przymusowa, rodzaj natręctwa? Są to zjawiska znane, przechodziłem przez okresy liczenia okien, drzwi, przez fazy skomplikowanych rytuałów, musiałem chodzić tak, aby stąpać tylko po płytach chodnika, nie zbliżając się stopą do ich złączeń, a już z oddychaniem miałem niesamowite kłopoty. Próbowałem nie oddychać, jak długo się dało, albo znów robić to jakoś specjalnie, były tam jakieś wdechy i wydechy, szczególnie przed zaśnięciem, jakieś osobliwe formowanie jaśka i poduszki pod głową, budowanie kojca z kołdry i tak dalej.Zdarzały mi się także, czasem w chorobie, a czasem i kiedy byłem całkiem zdrów, osobliwe sensacje, zwane – jak się o tym dowiedziałem trzydzieści lat później – zaburzeniami schematu ciała. Leżałem sobie w łóżeczku z rękami na piersiach i naraz dłonie zaczynały rosnąć, natomiast ja sam spoczywałem pod ich ogromem nieprawdopodobnym coraz to mniejszy – powtarzało się to, zawsze w sposób dość podobny, i na pewno na jawie. Pięści urastały mi do rozmiarów iście górskich, palce przemieniały się w jakieś zamknięte, ogromne łuki, wszystko w nich ulegało zmonstrualnieniu, elefantiazie, lękałem się tego trochę, ale znów nie zanadto, było to bardzo dziwne – i nikomu o tym nie mówiłem.
“Wysoki Zamek”
a jak to było z datą urodzenia
zyli jedna z wielu zagadek w życiorysie Lema. Oficjalnie Lem urodził się 12 września 1921 roku, jednak nieoficjalnie wiadomo, że w rzeczywistości stało się to dzień później, czyli 13 (przynajmniej byl to wtorek, a nie piątek). Rodzice, żeby nie ściągnąć na dziecka jakiegoś fatum, zmienili mu datę urodzenia. Pozornie wydaje się, że to niewiele pomogło: Stanisława Lema dotknęła II Wojna Światowa, okupacja, holocaust, po wojnie wypędzono go ze Lwowa, a życie od nowa zaczął mu urządzać Stalin i demokracja ludowa. Z drugiej strony wszystko to przeżył i pozostał jednym z największych pisarzy i myślicieli XX wieku.
Książki Stanisława Lema dostępne w księgarni Wydawnictwa Literackiego