Kierownik, z jednakową uprzejmością, opowiedział mi wówczas krótką lecz treściwą baśń o jakieś samotnej pani (zapewne uroczej ), która przed chwilą właśnie opuściła stację, trafiwszy do niej z poważnym defektem, a że była w drodze, cała załoga rzuciła się na jej ratunek.
Zakopane, dn. 9 czerwca 1962
Do Dyrektora Centrali Paliw Płynnych w Krakowie
PODANIE
Szanowny Panie Dyrektorze!
przebywając, w czasie srogich śnieżyc czerwcowych, w Domu Pracy Literatów w Zakopanem, stwierdziłem, po ukazaniu się słońca, że samochód mój, parkujący pod gołym niebem, znajduje się w opłakanym stanie. Rdza, błoto i brak smarów skłoniły mię do szukania pomocy w jednej ze stacji obsługi, tym bardziej, że miałem w pamięci doskonałą i czułą opiekę, jaką nad tym że samochodem w dniach FISu roztoczyła nowotarska Stacja Obsługi. W samym Zakopanem wszystkie stacje okazały się nieczynne, udałem się tedy skrzypiącym i chromającym wehikułem do Nowego Targu, wczesnym rankiem 8 czerwca, aby zająć skromnie miejsce w kolejce aut. Przyjął mnie sam kierownik stacji, z niewypowiedzianą grzecznością zapisał skrupulatnie wszystkie zlecenia, podał mi dokładny termin ukończenia prac, a nawet zapytywał, czy nie podrzucić mnie do Nowego Targu jakimś okolicznościowym autem. Wzruszony tym nadmiarem uprzejmości, podziękowałem i udałem się pieszo do Nowego Targu, aby po umówionym czasie wrócić na stację. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzał mego zardzewiałego nieboszczyka dokładnie w takim samym stanie, jak przedtem, oczekującego daremnie pomocy. Ponieważ, kiedym przyjechał, na stacji znajdował się jeden tylko samochód i kierownik zapewniał mnie, że do prac przystąpi niezwłocznie, poprosiłem go o wyjaśnienia. Kierownik, z jednakową uprzejmością, opowiedział mi wówczas krótką lecz treściwą baśń o jakieś samotnej pani (zapewne uroczej), która przed chwilą właśnie opuściła stację, trafiwszy do niej z poważnym defektem, a że była w drodze, cała załoga rzuciła się na jej ratunek. Ja jednak, oślepiony niewybaczalną głupotą, zamiast pokornie podziękować na tak zręcznie zmyśloną historyjkę, jak ostatni idiota rozglądałem się po hali i widząc na stanowiskach roboczych taksówki nowotarskie, które przybyły na stację dobrą godzinę po mnie, jak również dwie inne, również nowotarskie taksówki, już ślicznie umyte, których przedtem na stacji nie było, w przystępie jakiegoś zamroczenia zażądałem książki zażaleń, którą podano mi z wyszukaną grzecznością, powściągając chichoty. Wpisawszy się do książki, odjechałem mym kulejącym trupem, od którego odpadały kawałki rdzy i zaschniętego błota, a ochłonąwszy, pojąłem rozmiary nieszczęścia, w które wpakowałem się własnymi rękami.
Jest przecież jasne, że poważne i prawe słowa człowieka tak godnego zaufania, tak grzecznego, jak kierownik S. O. w Nowym Targu, obracają w niwecz bezmyślne bredzenie jakiegoś krakowskiego skryby jego bezwstydne pretensje, i że rację miał P. Kierownik, a nie ja. Zamiast szukać ukojenia w jego miłych słowach, zastępujących jakże skutecznie czyny (które jeszcze popsułyby mu stosunki z nowotarskimi taksówkarzami), wpisałem do książki zażaleń skargę, którą P. Kierownik odeprze jednym pociągnięciem pióra, jak brudną muchę. Wprawdzie obiecuję solennie P. Dyrektorowi omijać w dużym promieniu nowotarską Stacje Obsługi, ale obawiam się, że przecież jakiś wypadek zmusi mnie kiedyś do szukania jej pomocy, i co wtedy? Dlatego zwracam się do Pana Dyrektora w tym podaniu z gorącą prośbą, o protekcję u P. Kierownika nowotarskiej Stacji. Może zlituje się Pan nade mną i w mym imieniu przeprosi Kierownika, jak również przyczyni się Pan do poprawienia stosunków między mną a tym możnym człowiekiem. Może będzie Pan mógł nawet udzielić mi jakiegoś pisma polecającego, które przekreśli jego zrozumiałą i usprawiedliwioną niechęć? A jeśli Pan uczynić tego nie może, to czy nie powinienem zwrócić się w tej sprawie z błaganiem do Ministerstwa, albo jeszcze wyżej? Przecież, jeśli nic się nie da zrobić, będę żył w bezustannym lęku. Przecież kierownik w przyszłości napewno nie będzie opowiadał mi uprzejmie bajeczek, ale, jak się należy, weźmie mnie, gdy pojawię się w progach stacji, za kark i wyrzuci za drzwi, jako pętaka, który nie poznał się na jego delikatnym obejściu z klientem najbardziej nawet przypadkowym i bylejakim, w przeciwieństwie do solidnych, zacnych właścicieli nowotarskich taksówek!
Oczekując Pana odpowiedzi z całym poważaniem, pozostaję
Stanisław Lem, Zakopane,
Dom Pracy Twórczej Astoria