maja baczyńska
WALKA Z ROBOTAMI
Uwierzylibyście mi, gdybym wam powiedział, że każdy z nas może osiągnąć w ciągu doby to, o czym nawet nie marzyliśmy. Uwierzcie, że się da, sam tego doświadczyłem. A wszystko zaczęło się tak…
Byłem wtedy studentem, bez pieniędzy mieszkającym z przyjacielem w ciasnym pokoju w akademiku. Studiowałem technologię komputerową i nieskromnie mogę powiedzieć, że byłem całkiem dobry. Czwartego Listopada na akademiku wyłączyli prąd i tym samym wyłączyli mi budzik. Gdy się obudziłem, było już piętnaście po jedenastej, a zajęcia miałem na dziewiątą, więc tylko, gdy się obudziłem, zerwałem się z łóżka. Ubrałem byle co i pobiegłem na zajęcia. Gdy wbiegłem do klasy, czułem na sobie wściekły wzrok profesora Browna. Po kilku minutach robienia mi wykładu o tym, do czego doprowadzić może spóźnianie się powiedział, że będziemy gościć dzisiaj najwybitniejszego konstruktora robotów naszych czasów Freda Merkurego. Wszyscy byli podekscytowani tym, że będą mogli zadać mu parę pytań. W trakcie wykładów zadzwonił telefon profesora. Po kilku minutach rozmowy profesor ogłosił, że ma dla nas przykrą wiadomość. Pan Merkury musi przełożyć spotkanie, ponieważ dostał bardzo pilne zlecenie, ale obiecał również, że spotkanie się odbędzie, ale jeszcze nie zna dokładnej daty. Wszyscy na zajęciach byli rozczarowani, lecz według mnie bardziej rozczarowani byli tym, że będą musieli słuchać wykładu Browna, a nie tym, że nie poznają Merkurego. Po paru godzinach nudnego wykładu nareszcie nadszedł koniec. Gdy wychodziłem z uczelni dostałem sms-a od mojej mamy. Napisała, żebyśmy się spotkali w kawiarni koło uczelni. Zdziwiłem się, ponieważ nie odzywamy się do siebie od dobrych dwóch miesięcy, ale pomyślałem, że tam pójdę. Gdy dotarłem na umówione miejsce, nie widziałem jej tam, ale postanowiłem trochę poczekać, ponieważ ona zawsze się spóźnia. Zamówiłem wodę i czekałem. Po pół godzinie zwątpiłem, że przyjedzie, więc postanowiłem się zbierać. Gdy wyszedłem przed kawiarnię, wpadł na mnie jakiś starszy pan w wielkich okularach przeciwsłonecznych. Zdziwiłem się, ponieważ padało, ale stwierdziłem, że o gustach się nie dyskutuje i poszedłem w stronę akademika. Całą drogę kątem oka widziałem tego samego pana w okularach. Przy wejściu nie wytrzymałem i postanowiłem zapytać go, o co mu chodzi, lecz nikogo obok mnie nie było. Odwróciłem się w stronę drzwi i jedyne, co pamiętam to to, że ktoś uderzył mnie czymś w głowę. Gdy się obudziłem pierwszą ujrzaną osobą była kobieta, która stałą nad moim łóżkiem. Wrzasnąłem, lecz ona uciszyła mnie i powiedziała, żebym podążał za nią. Niechętnie, lecz, jednak postanowiłem pójść. Gdy wstałem zobaczyłem, że pani, która nade mną stała była robotem! Gdy tak za nią szedłem, zobaczyłem, że prowadzi nie przez jakieś laboratorium, potem przeszliśmy jakimiś szklanymi, ogromnymi drzwiami i weszliśmy do pokoju, który wyglądał dosyć zwyczajnie. I to właśnie w tym miejscu robot w postaci pani powiedział, żebym tam został i odszedł. Gdy tak czekałem postanowiłem porozglądać się po pokoju. Wnętrze było nowoczesne, utrzymane w ciemnych kolorach i wyglądało na dosyć drogie. Na ścianie przy kominku wisiało parę dyplomów dla… Freda Merkurego. W tym samym momencie do pokoju wrócił robot razem z Panem Merkurym.
– Witam Cię w mych, skromnych progach – powiedział Fred.
– Dzień dobry – powiedziałem zdumiony.
– Przepraszam, że pytam, ale czy przypadkiem pan nie miał dzisiaj pracować nad jakimś rządowym projektem?
– Co? A tak chodzi ci o to, że nie przyszedłem na wykłady musiałem lekko nagiąć prawdę, aby móc dokończyć to – odpowiedział, jednocześnie ściągając białe prześcieradło z czegoś dużego.
– Co to jest?! – zapytałem zarówno z przerażeniem jak i ekscytacją.
– Jest to zupełnie nowy wynalazek, pracowałem nad nim cały rok.
– A co on robi? – zapytałem ponownie, niechcąco uderzając ręką w jeden z guzików.
– Coś ty narobił! – wykrzyknął przerażony Fred.
– Przepraszam to niechcący, a tak w ogóle to mogę wiedzieć, co zrobiłem – zapytałem zaniepokojony.
Naukowiec powiedział mi tyko, że mam szybko za nim iść, więc poszliśmy do dziwnego szklanego pokoju, który mijaliśmy wcześniej, lecz nie wyglądał on tak samo. Przeźroczyste ściany mieniły się czerwonym kolorem, a na największej z nich widniał napis: „Do wykonania zadania zostało 24 godziny”. Pan Merkury zrobił się cały blady, a jedyne, co wyjąkał to to, że jest gorzej, niż myślał. Nagle zaczął się pakować i powiedział mi, że jeśli mu nie pomogę, będę miał na głowie masę robotów bojowych, które będą chciały przejąć świat. Po paru minutach milczenia i pakowania się w popłochu Fred wziął mnie na dół, gdzie czekał na nas wielki czarny samochód razem z Panią robotem, którą poznałem wcześniej. Zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy. Jechaliśmy strasznie szybko, więc u celu byliśmy w zaledwie 20 minut. Po wyjściu z auta Pan Merkury powiedział, żebym po wejściu nic nie mówił, więc tak i zrobiłem. Gdy byliśmy już w środku, wszyscy jakby panikowali. Wystraszyłem się, bo wiedziałem, że to przeze mnie. Szliśmy długim i krętym korytarzem, aż doszliśmy do szklanej windy weszliśmy do niej i wcisnęliśmy przycisk z napisem 10 piętro. W drodze na górę przejeżdżaliśmy przez różne laboratoria, sale komputerowe, a nawet przez pokoje, w których konstruowali różne roboty. Niektóre z nich wyglądały jak z gwiezdnych wojen! Gdy dotarliśmy na górę Fred kazał mi poczekać przed ogromnymi, stalowymi drzwiami i podkreślił, żebym niczego nie dotykał. Do teraz nie wiem, co tak zostało powiedziane ani z kim się kłócił naukowiec, ale wiem, że nie była to przyjemną pogawędka. Po rozmowie Merkury razem z panią robot zawieźli mnie na uczelnię, abym zabrał trochę sprzętu. Nie chciałem się zgodzić, bo przecież to była kradzież, ale przypomniałem sobie jego słowa o robotach, więc postanowiłem to zrobić. Dostałem listę potrzebnych rzeczy i poszedłem. Musiałem uważać, bo przecież coś kradłem, lecz, gdy szedłem ze wszystkimi rzeczami do wyjścia, złapał mnie ochroniarz i zaczął wypytywać, po co mi to. Na szczęście Robot Freda przyszedł i wykasował pamięć ochroniarzowi. Dokładnie nie wiem jak to się stało, ale nieważne. Po powrocie do auta pojechaliśmy do laboratorium Merkurego. Gdy tam dotarliśmy, na szklanej ścianie znowu widniał napis, lecz tym razem nie było napisane tam 24 godziny, lecz 22. Po wypakowaniu wszystkiego z auta Fred przedstawił mi plan działania. Powiedział, że materiały, które zabrałem będą potrzebne do skonstruowania maszyny, która mogłaby wszystko naprawić. Na początku dał mi kilka kawałków stali, abym je zgiął w kształt kółka, następnie dał mi trochę dziwne świecących trójkątów abym przyczepił je po bokach. Potem kazał mi wziąć kilka mieniących się najróżniejszymi kolorami kryształów, aby połączyć je z trójkątami. W czasie, gdy ja robiłem te rzeczy Merkury konstruował zasilanie do maszyny. Z tego, co widziałem użył procesora od komputera, kilka różnokolorowych kabli i dziwną żółto- niebieską masę przypominającą trochę gumę do żucia. Pracowaliśmy tak z 20 godzin bez przerwy! Podczas pracy wpiłem tyle kawy, że nadal zastanawiam się, jakim cudem z nią nie przesadziłem. W końcu po ciężkich godzinach pracy Fred krzyknął Skończyliśmy! I to nawet 2 godziny przed czasem. Po tych słowach Naukowiec kazał mi się odsunąć i zaczął wciskać wszystkie kolorowe kryształy po kolei. Maszyna zaczęła wydobywać z siebie dziwne niezrozumiałe dźwięki, aż w końcu powiedziała: „Tu Nx320 w czym mogę pomóc?” Po minie Freda było widać, że jest zadowolony i zaczął mówić jakieś hasła, lecz maszyna nie odpowiadała.
– Coś jest nie tak – powiedział.
– Ale jak to przecież przed chwilą działała – odpowiedziałem.
Naukowiec nie odzywał się przez dłuższą chwilę, aż powiedział:
– To ty musisz jej coś rozkazać.
– Ja, ale jak to, dlaczego? – zapytałem zdziwiony.
– Nie umiem tego wytłumaczyć, ale maszyna najprawdopodobniej wybrała ciebie.
– A ale co mam powiedzieć? – zapytałem.
– Zaczekaj – Fred napisał parę dziwnych słów na kartce, a potem kazał mi to przeczytać.
– Ale jak ja mam o przeczytać? Przecież tu są same y i x!!!!
– Musisz sam to rozszyfrować każda maszyna ma swojego właściciela i tym samym różny alfabet – wytłumaczył mi.
Mijały minuty, a ja nadal nie wiedziałem, co powiedzieć. W końcu zostało 10 minut do końca, a ja nie wiedziałem, co zrobić. Fred już stracił chyba wszelką nadzieję i zaczął nucić jakąś melodię.
– Co to za piosenka? – zapytałem.
– Ta co nucę, a to nic ważnego przepraszam, jeśli ci przeszkodziłem.
– Nie serio jaka, to piosenka? – krzyknąłem.
– Nie znam nazwy, ale to kołysanka, którą śpiewała mi mama.
– No tak – wrzasnąłem i wziąłem się za pisanie.
– Ale co “tak”? – zapytał Merkury.
– Tę piosenkę słuchałem będą tak małym, że jedyne, co umiałem napisać to y i x! – wytłumaczyłem.
Nagle głos ze ściany zaczął odliczanie od 60 do 0
– Została minuta – krzyknął Fred.
Po tych słowach zacząłem mówić słowa z kołysanki. Maszyna zaczęła huczeć i buczeć, aż w końcu głos ze ściany powiedział „zadanie odwołane”. Odetchnęliśmy wtedy z wielką ulgą, lecz tą wyczekaną chwilę przerwał nam telefon Freda. Po kilku minutach rozmowy powiedział, że ma dla niewielką niespodziankę, ale to jutro, a na razie, czas świętować. Następnego dnia rano pojechaliśmy z powrotem do dziwnego wieżowca z laboratorium. Pod budynkiem stało mnóstwo ludzi, którzy skandowali moje imię. Weszliśmy do środka, a tam mnóstwo wojska stało na baczność razem z Naukowcami. Szliśmy znowu tym samym korytarzem, aż tu nagle zauważyłem prezydenta! Podeszliśmy do niego, a on tylko się, uśmiechając powiedział, że mi gratuluje i wręczył medal honorowy. Chciało mi się skakać ze szczęścia, lecz opanował mnie Fred i kazał mi wyjść na dwór, abym udzielił wywiadu do telewizji. Bardzo się stresowałem, ale z każdym, kolejnym pytaniem coraz bardziej się rozluźniałem. Pod koniec wywiadu zdałem sobie sprawę, że nic nie wspomniałem o Fredzie, więc postanowiłem zaprosić go na scenę i powiedzieć, że nic bez niego by się nie udało. Po tym incydencie skończyłem studia i dostałem pracę w państwowym laboratorium, pogodziłem się z rodzicami, w sumie to mam życie, którego, o którym wielu z nas nawet nigdy nie marzyło.
Maja Baczyńska klasa 7b
Szkoła Podstawowa nr 3 w Kłodzku
Książki Stanisława Lema dostępne w księgarni Wydawnictwa Literackiego