Scroll Top
Lem w PRL
Pełen gorzkiego humoru obraz życia twórcy w Polsce Ludowej
1971_StanislawLem-HotelCracovia
N

owa książka znanego i lubianego redaktora oraz lemologa Wojciecha Orlińskiego, autora pierwszej biografii Lema. Praca, która ukaże się w przyszłym roku, przybliży nam całkiem egzotyczne z dzisiejszej perspektywy realia funkcjonowania jednostki twórczej w systemie ustroju socjalistycznego.

Byliśmy tak biedni, że jak kiedyś kupiłem sobie w pobliżu Kleparza za czterysta złotych kilogram szarych renet, które strasznie lubiłem, wydawało mi się, że dokonałem niebywale grzesznego uczynku.

Książka opierać się będzie głównie na korespondencji oraz wywiadach pisarza, w których zachowały się ślady wielu, toczonych często w desperackim stylu Don Kichota,  potyczek z PRL-owską rzeczywistością.

Fragment listu Lema z 1972 roku do amerykańskiego tłumacza, Michaela Kandla
Jako Europejczyk wschodni wiem, znam tak dobrze, jak się zna twardość kamienia, wygląd sprzętów, zapach kwiatów i łajna, nadzwyczajną kruchość kultury, jej odwracalność totalną, jej chwilowe, chwiejne, wciąż erodowane trwanie, i świadomość ta nigdy mnie właściwie w pełni nie opuszcza. Ze względu na to mnie, jak zresztą wszystkim myślącym z moich okolic, tak zwane problemy Wasze wydają się problemami rozmiaru dziecinnego, problemami typu rozpaczy dziecka, którego wspaniały samochodzik trochę nawala. Widzę Wasze balety na powierzchni zamarzłego jeziora, Waszą niechęć zastanowienia się nad otchłanią, otwartą bezdennie pod tym lodowiskiem, na którym wyczyniacie swoje wspaniałe piruety. Zmartwienia Wasze, powodowane tym, że łyżwy nie dość ostre, że lód nie tak śliski jak by należało, że figury nie zawsze wychodzą tak doskonale, jak by się tego łaknęło, te zmartwienia Wasze przykładam do skali, na której odmierzona jest podlodowa otchłań,: a jeśli Wasi artyści i myśliciele mówią o owej otchłani, to raczej ludycznie i nikt im tak zupełnie, do samego końca, z najśmiertelniejszą powagą w duchu nie wierzy i oni sami też bawią się często tą przez siebie głoszoną Apokalipsą, która dla nas jest chlebem już czerstwym, starym, o doskonale znanym smaku.

W tym roku ukaże się nowe wydanie “Summy Technologiae” w serii z okładkami, zaprojektowanymi przez Przemka Dębowskiego