Lacymon
zyli duchowny, którego spotyka podczas jednej ze swoich podróży Ijon Tichy w “Dziennikach gwiazdowych”. Ojciec Lacymon jest przełożonym wszystkich misji działających na obszarach pobliskich gwiazdozbiorów w promieniu sześciuset lat świetlnych. Okolica ta liczy około pięciu milionów planet, w tym dwa miliony czterysta tysięcy zamieszkanych. Tichy spotyka go, kiedy przetrząsuje kolejne ciała niebieskie w poszukiwaniu zgubionego scyzoryka. Duchowny żali mu się, jakie trudności napotyka krzewienie wiary na obcych planetach. Na jednej panuje temperatura 600 stopni Celsjusza, więc trudno straszyć jej mieszkańców piekłem. Inni, ponieważ nie mają rąk ani nóg, musieliby żegnać się ogonem. Czasem z kolei nakazy wiary są przyjmowane zbyt dosłownie. Dobrotliwi i łagodni Mnemnogowie zamęczyli na śmierć swojego duszpasterza, bo chcieli, aby ten został świętym. Natomiast wszyscy Arpetuzańczycy porzucili życie doczesne i masowo wstępują do klasztorów, co spowodowało upadek gospodarczy ich planety.
Ojciec Lacymon okazał się bardzo gościnny; spożyliśmy razem obiad, przyrządzony z miejscowych potraw (tęciwe piżanki w drżonie, drumble ustercone, a na deser miesiochy – dawno już takich nie kosztowałem), po czym udaliśmy się na werandę domu misyjnego. Liliowe słońce przygrzewało, pterodaktyle, od których roi się planeta, śpiewały w krzakach, i w południowej ciszy sędziwy przeor dominikanów począł zwierzać mi się ze swych strapień; uskarżał się na trudności, jakie napotyka praca misyjna w tych regionach. Tak na przykład Pięciorniakowie, mieszkańcy gorącej Antyleny, którzy marzną już przy 600 stopniach Celsjusza, słyszeć nawet nie chcą o raju, natomiast opisy piekła budzą w nich żywe zainteresowanie, a to dla korzystnych warunków (smoła wrząca, płomienie), jakie tam panują. Poza tym nie wiadomo właściwie, którzy z nich mogą wstępować do stanu kapłańskiego, albowiem rozróżnia się u nich pięć płci; jest to niełatwy problem dla teologów.DZIENNIKI GWIAZDOWE